O krakowskim hejnale

 
Działo się to dawno, dawno temu, kiedy to Gród Kraka odpierać musiał częste najazdy tatarskie. W XIII w. rajcy miejscy uchwalili, aby w wyższej wieży kościoła farnego na Rynku zasiadał strażnik, który dzień i noc miał czuwać nad spokojem mieszkańców Grodu, ostrzegając ich przed wrogiem i ogniem. Pewnego ranka hejnalista ten z wysokości swej wieży dojrzał zbliżające się zastępy tatarskie. Wiedział on, czym to groziło mieszczanom! Tatarzy byli wówczas niepokonani, walczyli przy pomocy łuków i strzał, przeciwko którym nie było ochrony ani ucieczki. Dzielny mężczyzna chwycił swoją trąbkę i zaczął grać hejnał, budząc krakowian i nawołując ich do obrony miasta. Jeden z Tatarów jednak dosłyszał melodię hejnału, sięgnął po swój łuk, napiął cięciwę i wystrzelił, a celował tak dokładnie, że biedny strażnik postradał życie, przerywając swój hejnał w połowie! Na pamiątkę tego strasznego wydarzenia, dawni potomkowie dzielnego strażnika wygrywają cogodzinny hejnał na cztery strony świata przerywając jednak dokładnie w tym momencie, w którym zginął ich prapradziad.