O krakowskich gołębiach
Wszyscy zapewne znają wszędobylskie krakowskie gołębie, które paradują po Rynku Głównym. Muszę wyznać tu Państwu skrywaną od wieków tajemnicę: to nie są prawdziwe gołębie! To są średniowieczni rycerze! Ale jak to możliwe? W czasach rozbicia dzielnicowego, wielu książąt ubiegało się o koronę senioralną, wiązało się to z ogromnymi kosztami, nie dość, że trzeba było zbrojnie pokonać konkurentów do krakowskiego tronu, to potem należało udać się do Watykanu po papieskie błogosławieństwo, a to niosło ze sobą ogromne wydatki. Książę Henryk postanowił dopomóc losowi, udał się do pewnej znanej czarownicy, aby u niej zaciągnąć pożyczkę, czarownica ta jednak zażądała zastawu – „owszem” rzekła „pożyczę ci potrzebna sumkę, ale w zamian zostawisz mi swoich wojów, których dla pewności zamienię w gołębie!” Tak się też stało. Książę wziął ciężki mieszek z brzęczącymi monetami, jednak zaraz po przekroczeniu bramy miasta zapomniał o swojej misji, a cały majątek przehulał w podkrakowskich karczmach i nie miał po co wracać do stolicy. Biedne gołębie, dawno straciły rachubę czasu i wciąż czekają na powrót księcia Henryka, nam nie wypada powiedzieć im prawdy, zachowajcie ją proszę też dla siebie